Likwidacja gimnazjów
Gimnazja jako synonim zła
Dlaczego hasło likwidacji gimnazjów trafiło do wachlarza wyborczych obietnic? - odpowiedź jest bardzo prosta, politycy bardzo uważnie studiują sondaże i starają się mówić ludziom dokładnie to, co oni chcą usłyszeć. Na przestrzeni lat gimnazja urosły do symbolu źródła wszelkiego zła jakie spotyka nastoletnią młodzież - zarówno w aspekcie wychowawczym jak i edukacyjnym. Nie więc dziwnego, że hasło 'likwidacji gimnazjów' trafiło na bardzo żyzny grunt i spotkało się z dość powszechną akceptacją społeczną. Jak to jednak w życiu bywa sprawa wcale nie jest taka prosta i moim zdaniem likwidacja gimnazjów przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego: nie rozwiąże żadnych problemów, a wyprodukuje mnóstwo nowych.
Osoby utożsamiające utworzenie gimnazjów z zapaścią edukacyjną zdają się ignorować mnóstwo innych czynników, np.
- Zmiany kulturowe: młodzież dziś to nie jest ta sama młodzież, która chodziła do szkoły 20, czy 30 lat temu. To samo zresztą dotyczy rodziców i ich relacji z nauczycielami. Samo wrzucenie 15-latków do podstawówki nie sprawi, że staną się bardziej pilni i grzeczni.
- Zmiana sposobu kształcenia. Szkoła na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat przeszła bardzo wiele zmian (często negatywnych), które nie mają bezpośrednio związku z powstaniem gimnazjów. Zmienił się sposób kształcenia (np. przyroda zamiast fizyki, chemii), pojawiły się nowe przedmioty (np. religia, etyka, WDŻ, przedsiębiorczość), które siłą rzeczy zabrały godziny innym przedmiotom,
- Mocno okrojone podstawy programowe, co jest konsekwencją zmniejszania liczby godzin lekcyjnych.
- Bardzo znacząco zmieniono strukturę kształcenia na poziomie szkoły średniej (likwidacja zawodówek), bardzo mocne upowszechnienie kształcenia licealnego. W połączeniu z negatywnymi zmianami demograficznymi sprawia to, że dzisiejsi uczniowie są statystycznie o wiele słabsi niż ich rówieśnicy 20, 30 lat temu.
Likwidacja gimnazjum jak przestawienie biurka w gabinecie
Muszę przyznać, że z przerażeniem słucham wypowiedzi szefa Rady Programowej PIS, prof. Glińskiego, który mówi o likwidacji gimnazjów w taki sposób jakby to była kwestia prostej decyzji politycznej. Pan profesor bez najmniejszego zawahania mówi, że od przyszłego roku szkolnego można zlikwidować gimnazja. Z całym szacunkiem, ale takie wypowiedzi dowodzą tylko, że pan profesor mówi o rzeczach, o których nie ma bladego pojęcia.
Każdy, kto ma choć trochę styczności z systemem edukacji wie, jak trudnym i skomplikowanym procesem będzie likwidacja gimnazjów, i że praktycznie nie ma szans, aby mogła ona dotknąć uczniów, którzy już rozpoczęli naukę szkolną. Likwidacja gimnazjów będzie wymagała napisania od nowa podstawy programowej dla wszystkich etapów edukacji, a co się z tym wiąże napisania nowych programów nauczania oraz nowych podręczników. Do tego dochodzą gigantyczne problemy organizacyjne - w wielu szkołach podstawowych fizycznie nie ma miejsca dla dodatkowych dwóch roczników uczniów. Jest też bardzo poważny problem przekwalifikowania nauczycieli. Myślę, że gdyby się naprawdę ostro wziąć do pracy, to likwidacja gimnazjów mogłaby dotyczyć uczniów, którzy rozpoczną naukę w roku szkolnym 2017/2018, więc cały program 'likwidacji gimnazjów' mógłby się zakończyć w okolicach roku 2026.
Czy warto likwidować gimnazja?
Zacznę od tego, że byłem bardzo gorącym przeciwnikiem tworzenia gimnazjów - od początku wydawało mi się, że tworzenie dodatkowego etapu edukacyjnego i praktyczne podarowanie 1 roku podstawówce kosztem liceum to bardzo zły pomysł. Czasy były jednak takie (rząd AWS, nota bene tworzony przez tych samych polityków, którzy teraz są u władzy), że oczekiwano wielkich rewolucyjnych zmian, więc projekt utworzenia gimnazjów był nie do zatrzymania. Oczywiście pomysł utworzenia gimnazjów miał też wiele pozytywnych aspektów, np. zmniejszenia różnicy wieku między uczniami szkoły podstawowej. Jak to zwykle bywa, historia teraz zatoczyła koło i ponownie stoimy przed społecznym oczekiwaniem 'rewolucyjnych zmian' - likwidacja gimnazjów dobrze się wpisuje w ten klimat.
Jakie problemy ma rozwiązać likwidacja gimnazjów?
- Podniesienie jakości edukacji.
- Rozwiązanie problemów wychowawczych.
Czy system edukacji bez gimnazjów byłby bardziej efektywny? - być może tak, ale koszt jaki trzeba będzie ponieść, aby doprowadzić do takiej sytuacji będzie gigantyczny i prawdopodobnie całkowicie zniweczy potencjalne korzyści. Ponadto likwidacja gimnazjów nie daje żadnych gwarancji, że w nowo utworzonych szkołach jakość kształcenia będzie wyższa - bo niby dlaczego miałaby być?
W tym kontekście sztandarowym argumentem przeciwników gimnazjów jest przykład podstawy programowej nauczania historii, gdzie na każdym etapie edukacji rozpoczynano naukę od starożytności. To jest bardzo dobry przykład, bo pokazuje jak łatwo przy okazji 'rewolucji' (jaką było utworzenie gimnazjów) popsuć jakość nauczania i jak trudno takie błędy jest później naprawić (ze względu na kilkunastoletnią bezwładność systemu edukacji). Oczywiście ten konkretny problem został w zasadzie rozwiązany w nowej podstawie programowej (polecam uwadze komentarz na stronie 70), ale ponad 10 roczników młodzieży bardzo z powodu tego błędu ucierpiało.
Czy przy okazji nowej 'rewolucji' nie będzie takich błędów? - oczywiście, że będą i wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że za 15 lat bardzo atrakcyjnym hasłem wyborczym będzie hasło 'przywrócenia gimnazjów'.
Jeżeli chodzi o aspekt wychowawczy, to sytuacja jest dość skomplikowana - w zasadzie jedynym rozsądnym argumentem przemawiającym za likwidacją gimnazjów jest to, że uczniowie później będą trafiać do nowego środowiska (nowych klas), dzięki czemu odwlecze się w czasie lub złagodzi różne problemy wychowawcze związane z ich dojrzewaniem. Czy tak rzeczywiście będzie? - jest to co najmniej wątpliwe, bardziej prawdopodobne jest to, że ci starsi uczniowie będą mieli bardzo negatywny wpływ na uczniów klas 5-tych i 6-tych, co może skutkować efektem dokładnie odwrotnym: poważne problemy wychowawcze będą dotyczyć coraz młodszych dzieci.
Kolejne 20 lat bałaganu
Czy fakt, że byłem przeciwnikiem tworzenia gimnazjów oznacza, że teraz jestem zwolennikiem ich likwidacji? - zdecydowanie nie! Mleko już się rozlało. Likwidacja gimnazjów jest równoznaczna z kolejnym kilkunastoletnim bałaganem: kompletna reorganizacja sposobu funkcjonowania szkół; nowe (niedoskonałe) podstawy programowe, które z pewnością będą wymagały kilkukrotnego łatania; rozpoczęcie od zera programu państwowych podręczników; mnóstwo zmarnowanych pieniędzy, których przecież wcale w edukacji nie ma za dużo.
Jak się popatrzy na historię wprowadzania gimnazjów i wpływ jaki ta zmiana miała na system kształcenia, to wcale nie było najgorszą rzeczą to, że powstały gimnazja, tylko to, że proces ten trwał bardzo długo i skutkował wieloletnim bałaganem w programach nauczania. Bałagan ten w pewnym sensie trwa do dziś, ale nie da się ukryć, że pomału zaczyna być 'normalnie' i 'stabilnie'. Wydaje mi się, że powtarzanie teraz drugi raz tego samego błędu, to delikatnie mówiąc, straszna głupota. Efektem końcowym będzie kolejne pokolenie sfrustrowanej młodzieży, która będzie miała w pełni uzasadnione przekonanie o żałosnym poziomie jakości nauczania.
Jeszcze chyba nigdy dotąd wyborom parlamentarnym nie towarzyszyło tak dużo rewolucyjnych obietnic i zapowiedzi zmian. Pośród tych obietnic jedną z najważniejszych jest zamiar likwidacji gimnazjów.
Link do artykułu
Strasznie skomplikowana sprawa z tymi gimnazjami, ale na pewno usunięcie 7 tyś. szkół z systemu (a więc pracowni komputerowych, sal dydaktycznych, nauczycieli itd.) nie poprawi jakości edukacji. Bałagan też będzie przy tym nieprawdopodobny.
To samo z sześciolatkami w szkole: w dużej mierze bałagan wynikał z tego, że były mieszane klasy z dziećmi w różnym wieku. Teraz, gdy w zasadzie się to unormowało (większość dzieci to 6-latkowie), to będzie bajzel robiony od nowa. W ogóle to dziwny pomysł, żeby rodzice decydowali o tym, czy chcą wysłać dziecko do szkoły.
Wodnik powiedział już wszystko, mogę tylko poprzeć jego słowa
Łatwo się usuwa (czytaj=wygasza) jak się siedzi za biurkiem przy kominku na górnym Żoliborzu.