Rewolucja w edukacji - garść szczegółów
Nad samym pomysłem likwidacji gimnazjów już się pastwiłem, więc nie będę do tego wracał. Dodam tylko, że nadal nie dowiedzieliśmy się jakie dokładnie problemy ma ta rewolucyjna zmiana rozwiązać. Pojawiło się natomiast kilka nowych szczegółów, na które chciałbym zwrócić uwagę.
Nowa podstawa programowa
Do niewątpliwych ciekawostek należy informacja, że pod koniec listopada mamy poznać podstawy programowe dla klas pierwszej, czwartej i siódmej. Jest to bardzo ciekawe z kilku powodów.
- Do tej pory zasadą było zmienianie podstawy programowej dla młodzieży rozpoczynającej etap edukacyjny. Po raz pierwszy będziemy zmieniać podstawę programową w trakcie trwania cyklu edukacyjnego, a więc na uczniach, którzy w tej chwili uczą się według starej podstawy. To oczywiście stwarza olbrzymie ograniczenia dla twórców nowej podstawy, bo będą musieli się dopasować do starej podstawy. Chyba że, podobnie jak to było w tym roku z uczniami pierwszych klas szkoły podstawowej, pani minister uzna, że nie ma problemu, aby uczniowie uczyli się kilka razy tego samego.
- Wycofanie się z obowiązkowej edukacji szkolnej dla 6-latków doprowadziło do dużego bałaganu rocznikowego w szkołach podstawowych. W wielu dużych miastach bardzo dużo dzieci 6-letnich poszło do szkoły, ale są miejsca, gdzie takich młodszych dzieci jest bardzo mało. Statystyki w tym zakresie są bardzo niejednorodne, co oznacza, że mamy straszny bałagan wiekowy w pierwszych klasach szkoły podstawowej. W tej chwili dzieci te uczą się według podstawy napisanej z myślą o dzieciach rozpoczynających edukację szkolną w wieku 6 lat. Pytanie dla jakich dzieci będzie pisana nowa podstawa programowa? Na razie pytanie to pozostaje bez odpowiedzi.
- Bardzo ciekawa jest informacja o tym, że w listopadzie poznamy podstawę tylko dla 3 klas. To jest zupełna nowość, bo do tej pory treści zawarte w podstawie programowej nigdy nie były dzielone na klasy. Przypomnę, że podstawa programowa określa tylko obowiązkowe treści nauczania dla danego etapu edukacyjnego. Dopiero na bazie podstawy programowej powstają programy nauczania, które przypisują te treści do poszczególnych klas. Programy nauczania mogą być różne, mogą rozszerzać treści w stosunku do podstawy, mogą też ten sam materiał umieszczać w różnych klasach. Dopiero na bazie programów nauczania pisze się podręczniki. Z tego powodu informacja o podstawie programowej dla 3 klas jest naprawdę dziwaczna i prawdopodobnie jest wynikiem wielkiej improwizacji, która ma teraz miejsce.
- Przy tylu problemach czekających nowych autorów podstawy programowej zadanie wydaje się być bardzo karkołomne. W zakresie
nauk matematycznych za przygotowanie nowej podstawy programowej będzie odpowiadać (kierować zespołem) pani Regina Pruszyńska, nauczycielka
matematyki w jednym z warszawskich liceów. Trudno jest znaleźć jakieś konkretne informacje na temat kompetencji pani Pruszyńskiej
w zakresie samej matematyki, wiadomo natomiast, że była wicekuratorem w Warszawie. Media skupiają się też na jej działalności
pozamatematycznej: jest działaczką katolickiego stowarzyszenia Sodalicja Mariańska, a także członkinią rady duszpasterskiej
przy Archidiecezji Warszawskiej. Pani Pruszyńska zasłynęła też aktywną walką z ideologią geneder, jak sama pisze
ideologia gender sięga głębiej niż komunizm, bo niszczy tożsamość osoby ludzkiej.
Oczywiście te medialne złośliwości niczego nie przesądzają, miejmy nadzieję, że pani Pruszyńska udźwignie stojące przed nią niezwykle trudne zadanie. Dla porównania dodam tylko, że zespół przygotowujący aktualnie obowiązującą podstawę programową w zakresie matematyki pracował pod przewodnictwem prof. dr hab. Zbigniewa Semadeniego, który jest uważany za czołowego polskiego dydaktyka matematyki i potrzebował na przygotowanie podstawy kilka lat.
Historia zamiast nauk przyrodniczych
Wśród zapowiedzi zmian pojawiła się również informacja o zastąpieniu w obowiązkowej części egzaminu gimnazjalnego (który teraz będzie egzaminem po szkole podstawowej) części przyrodniczej egzaminem z historii. Przesłaniem do tej zmiany jest hasło pani minister: szkoła ma nie tylko uczyć, ale wychowywać. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że wracamy do złotych lat PRL-u.
Uczniowska górka 2019
Prawdopodobnie najciekawszym efektem ubocznym planowanej rewolucji jest fakt, że w 2019 roku do liceum trafią dwa roczniki, a wiekowo, ze względu na zamieszanie z 6-latkami, nawet trzy. Co jeszcze ciekawsze, absolwenci gimnazjum trafią w 2019 roku do 3 letniego liceum, a absolwenci nowej 8 klasy trafią do czteroletniego liceum.
Ponieważ powstał spory szum medialny wokół tego zagadnienia, pani minister podczas dzisiejszej prezentacji odniosła się do tego problemu i uspokajała rodziców i nauczycieli w następujący sposób. Według wyliczeń w 2019 roku do szkół średnich trafi ponad 700 tys. uczniów (w tej chwili w jednym roczniku jest zwykle ok. 360 tys. uczniów). Jak twierdzi pani mister wydaje nam się, że to dużo ze względu na niż i cytując dosłownie panią minister rocznik 700 tys. to taki rocznik, który był oczywisty jeszcze kilka lat temu. Z ciekawości zacząłem sprawdzać, ile lat temu do szkół średnich rzeczywiście trafiło 700 tys. uczniów i okazuje się, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Zdarzały się roczniki, gdy liczba uczniów kontynuujących naukę po szkole podstawowej zbliżała się do 600 tys. (roczniki wyżu demograficznego z początków lat 80-tych), ale nigdy nie było to 700 tys.
W takiej sytuacji trudno traktować serio zapewnienia pani minister, że w 2019 roku w szkołach średnich dla wszystkich starczy miejsc. Nie starczy.